Ojciec – opowieść o Piotrze Stasiku

Rozmowa z Januszem Nowackim była wyzwaniem. Zostały wypowiedziane słowa, które chciałam usłyszeć i jednocześnie słowa, których wolałabym nie usłyszeć wcale lub w zamian usłyszeć inne. Wiedziałam, że Stasik to fotograf. Wiedziałam, że cierpiał w swoim życiu niejednokrotnie, a najbardziej wtedy, gdy był świadomy tego, że nie zrobi nic więcej ponad to, co do tej pory udało mu się zrobić. Wiedziałam, że wokół niego zawsze była muzyka – nie byle jaka muzyka: wyrafinowana, esencjonalna i emocjonalna. Wiedziałam także, że ludzie zwracają uwagę na bijące z fotografii światło, zwłaszcza w realizowanym od 2005 roku cyklu „Poznań Mon Amour”. Światło to także temat, na który wypowiada się sam artysta pisząc:

„O patrzeniu i o świetle mógłbym napisać wiele. Krótko mówiąc, patrzenie jest formą percepcji, tego, co nas otacza, a światło istotą powstania obrazu. Jest tym, co tę formę otacza i tworzy. Najczęściej dla mojego odbiorcy jest to forma piękna, jakie możemy tworzyć wewnątrz siebie samego.”

Światło w cyklu „Poznań Mon Amour” staje się swoistym przekazem chęci życia, jaką posiadał Stasik. Życia rozumianego jako możność tworzenia czegoś, dbania o to, możność odczuwania przyjemności ze zwykłej codzienności. Tego pragnął Stasik i o to walczył, czego prostym przykładem jest fakt, że do chwili, kiedy stracił przytomność, chciał robić wszystko sam, nie prosząc o pomoc i nie oczekując jej. Niemniej interesującą kwestią jest wciąż pojawiająca się muzyka, która towarzyszyła artyście całe życie. W dłoniach trzymam kartkę, którą Stasik napisał na kilka dni przed śmiercią, a są na niej takie nazwiska jak Garbarek, Katché czy Bjørnstad. Na pogrzebie zażyczył sobie utwór Andrea Bocellego i Sarah Brightman „Time to say Goodbay”.

Widziałam, jak ludzie przychodzący do Stasika rozmawiają z nim o muzyce. Jak ważna była dla nich i jak bardzo chcieli się tym dzielić. Wrażliwość, którą powinien posiadać każdy artysta, była traktowana wyjątkowo, z pewnego rodzaju namaszczeniem, jakiego często w dzisiejszych czasach brakuje. Brutalność i agresja zwykle „stoi” w pierwszym rzędzie, a miejsca dla wrażliwości i empatii jest naprawdę niewiele. Odnosi się wrażenie, że wszystkie te czynniki – światło, muzyka, miłość i choroba, tworzą Stasika i tworzą jego wizję artystyczną. Wizję, która nie musi zginąć wraz ze śmiercią artysty. Wpływ mają na to spadkobiercy twórczości, ale także całe środowisko fotograficzne oraz miasto, które może (co nie zawsze ma wiele wspólnego z rzeczywistością) na przykład dofinansować zorganizowanie wystawy bądź wydruk albumu fotograficznego. Dlaczego, więc nie poświęca się temu należytej uwagi? Jest to tak samo ważne dziedzictwo jak chociażby rzeźba czy malarstwo, a jednak fotografię traktuje się po macoszemu. Mając na względzie cykl Stasika „Poznań Mon Amour”, który pokazuje Poznań w zupełnie innym świetle o czym pisze Andrzej Heagenbarth:

„W pierwszym zestawie znajdują się ulubione miejsca autora; jest to właściwie portret miasta widziany oczyma zakochanego w nim mieszkańca. […] Fragmenty miasta rozpoznaje się dopiero wówczas, gdy dokładnie przyjrzy się fotografiom. Jest to Poznań mniej znanych ulic, widzianych z oddali kościołów, intrygujących budowli, dawnej i nowej architektury. W warstwie referencyjnej prace Stasika zachowują relacje przedmiotowe niby znane Poznaniakom z potocznego doświadczenia, ale kiedy oglądają jakieś jego zdjęcie, długo zastanawiają się jaki fragment miasta ono ukazuje. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ autor wybrane ujęcia poddaje uartystycznieniu. Inspirując się pocztówkami od końca XIX wieku do pierwszych lat XX wieku nasyca swoje kompozycje poetyckim nastrojem i nostalgią. Niemniej jego wyrafinowane fotogramy wcale nie przypominają dawnych sepiowych odbitek i nieco dziś kiczowatych kolorowanych, niemieckich widokówek, drukowanych w okresie zaborów. Artysta po mistrzowsku wykorzystując grę świateł i cieni z fotografii wyjściowej, niekiedy postarza lub zmiękcza fragmenty przedstawienia, a następnie z wyczuciem wprowadza nikłe kolory, które połączone z sepią dają wyrafinowane efekty wizualne.”

Miasto ma niepowtarzalną możliwość promowania się w wyjątkowy i oryginalny sposób. Z różnych jednak względów, nie do końca mi znanych, urzędy nie są zainteresowane finansowaniem tej dziedziny kultury. Warto zadbać o to, żeby pamięć o zmarłych artystach była wciąż żywa…

Dwa lata skłaniają do przemyśleń. Dwa lata minęły od śmierci Stasika. Pięć lat od drugiej operacji. Osiem lat od pierwszej. Człowiek, dla którego najważniejsze było właśnie życie, który zrezygnował z profilaktyki i leczenia ciesząc się każdym dniem, zmarł zostawiając za sobą niewątpliwie barwne życie, nie tylko pod względem artystycznym. Czy był spełniony, nie mnie oceniać. Zostawił po sobie mnóstwo kupowanych przez lata płyt z muzyką, która trafia prosto do serca, przepiękne i poruszające fotografie oraz ogrom wrażliwości, której wielu ludziom brakuje. Pozostawił też pustkę w sercu, którą ciężko czymkolwiek wypełnić. Zostawił córkę…

Agata Stasik

Piotr Stasik urodził się w 1953 roku w Poznaniu. W styczniu 1978r. wstąpił do Poznańskiego Towarzystwa Fotograficznego. W latach 1987-1991 tworzył w pracowni Profesora Stefana Wojneckiego w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. W latach 1995-2003 pracował jako designer dla czasopisma Wprost. Od 1995 roku był członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików. Zmarł w nocy z 29 na 30 stycznia 2008 roku.